czwartek, 25 września 2014

Businesswoman

Pół roku temu, w styczniu specjalista od reklamy zajmujący się promocją mojej firmy, namówił mnie na prowadzenie bloga powiązanego tematycznie z działaniami realizowanymi w szkole języków obcych, którą prowadzę od AD 2007. 

Decyzja, o czym pisać nie była trudna: języki i literatura, to oczywiste!


Jakiś czas temu, tenże sam spec – prywatnie mój serdeczny przyjaciel - zaprosił mnie do współpracy przy tworzeniu portalu biznesowego, mam rzucić od czasu do czasu kilka myśli o "business lifestyle"… 

Skupiłam się mocno w sobie oddając się wewnętrznej refleksji wokół mnie samej w roli businesswoman oraz mojego „business lifestyle”. 
Pierwszy wynik przemyśleń przeraził mnie okrutnie: jakaż tam ze mnie businesswoman?!!! I gdzie ten lifestyle? 

Przyjechałam do małego miasteczka „za mężem”, otworzyłam malutką szkółkę z hasłem „mówić w obcych językach każdy może(…)", kibicowałam małżonkowi w trakcie budowy naszego domu w leśnej głuszy, adoptowałam dwa bezdomne psy i trzy koty (stan obecny, wcześniej różnie z tym bywało…), zaangażowałam się odrobinę w społeczne i kulturalne życie naszej gminy. Tylko tyle? A może z perspektywy lat siedmiu aż tyle?

Cóż, po tym wstępnym przera-żeniu, rozprostowałam lekko przygarbione plecki. 
Na co dzień, w warunkach prywat-nych chodzę głównie w kaloszach (latem boso) i przetartych dżin-sach, umiem uprawiać marchewkę od momentu zasiania aż do końca jej drogi w zamrażarce, odróżniam borowika szlachetnego od szatana, określam prawie bezbłędnie wiek byka-jelenia po sposobie ryczenia (temat aktualny, właśnie zaczęło się rykowisko), umiem nastawić nalewkę i znam prawie wszystkich w okolicy.

Zawodowo? Cieszy mnie ciągły „przyrost” chętnych uczniów, za osobisty sukces uważam systematyczny wzrost zainteresowania nauką języka francuskiego, przetłumaczyłam dwie książki (trzecia na warsztacie), współpracuję regularnie z kilkoma liczącymi się biurami tłumaczeń, organizuję obozy filmowe w Szwajcarii, od ubiegłego roku wzięłam się za turystykę narciarską w Berneńskich Alpach… 

Jestem zadowolona, krótko podsumuję.


I tu właśnie należałoby się zastanowić, co to jest „business lifestyle”? 
Czym to się w ogóle różni od „lifestyle” ludzi, którzy nie zajmują się własnymi interesami; pracują na przykład w biurach, korporacjach, szkołach itd. 

Jako lingwista i literaturoznawca z wykształcenia, miłośniczka filozofii „z wolnego czasu”, rzuciłam się na źródła, na artykuły i definicje „business lifestyle”.  

Najbardziej podpasowała mi jedna, autorstwa Agnese Aljena:

"Lifestyle business reflects your life style. It means that you are doing what you really love. You earn money doing things that are reflecting your personal values, beliefs and thoughts. You don’t have internal fight – if it is right and whether I should really do it."


To jest to! 

Dzięki własnej mikorfirmie, robię to, co lubię, nikt mi nie dyktuje, jak mam to robić. 
Pracując realizuję swoje pasje, a każdy poniedziałek jest dla mnie radosnym wyzwaniem, nie – koniecznością pójścia do pracy. 
A przy okazji… przy okazji moje działania pozwalają mi normalnie żyć bez obracania każdej dychy w portfelu.  

I oby tak dalej! – czego życzę sobie i wszystkim innym biznes ludziom!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz